
Są sytuacje kiedy mydło dla dzieci w kostce nie sprawdza się, ze względów praktycznych. Na przykład w podróży łatwiej nakropić do wanienki czegoś w płynie niż zrobić mydliny. Oczywiście można używać rozpuszczonego mydła potasowego, ale to też nie zawsze jest rozwiązaniem na już. Czasem trzeba dla nowego członka rodziny zrobić coś na już, a przecież wiemy, że mydło wymaga leżakowania by dojrzeć i nabrać założonych na etapie receptury właściwości.
Szybki emolient do kąpieli.
Nawet jeżeli nie macie czasu, nie macie jeszcze umiejętności tworzenia receptur. Przy tego rodzaju kosmetyku dla dzieci nie musicie martwić się niczym, najważniejszy jest skład i zachowanie zasad higieny. Mycie, wyparzanie i dezynfekowanie opakowań i sprzętów jest w tym wypadku bardzo ważne, bo mamy do czynienia ze skórą niedojrzałą, bez wykształconych jeszcze mechanizmów obronnych, ja skórę noworodka nazywam sitem. To bardzo dobrze obrazuje jej niedojrzałe funkcje. Dodatkowo mamy do czynienia z okolicą podpieluszkową, gdzie może zdarzyć się wszystko. Dlatego ja mimo, że emolient do ciała nie zawiera fazy wodnej użyłam jednak konserwantu, który radzi sobie w tłuszczach a jednocześnie zapobiegnie rozwojowi drobnoustrojów na wypadek dostania się wody. Bądźcie czujni zatem i używajcie jakościowych i nieprzeterminowanych surowców.
40% olej słonecznikowy nierafinowany – zawiera witaminę E – przeciwutleniacz i lecytynę – koemulgator
40% olej ryżowy rafinowany – zawiera sporo tłuszczowych kwasów okluzyjnych – palmitynowy i stearynowy
10% olej makowy nierafinowany lub olej pomidorowy nierafinowany – hipoalergiczny stosowny dla skóry wrażliwej
5% olej abisyński lub olej jojoba nierafinowany – oba mają bardzo podobne działanie dzięki wyjątkowemu składowi kwasów tłuszczowych
4,9% lamesoft – delikatny detergent w połączeniu z emolientem
0,1% kaprylan glicerylu – ekologiczny konserwant – dodatkowo stabilizujący kosmetyki
Kaprylan w temperaturze pokojowej jest w postaci stałej, wystarczy go postawić na kaloryfer i szybko się upłynnia. Oczywiście możecie też odważyć odpowiednią ilość i stopić w trzy sekundy w naczyniu do mieszania emolientu. Ja tak właśnie zrobiłam, odważyłam kaprylan, dolałam lamesoft i olej abisyński, podgrzałam do roztopienia, delikatnie wymieszałam, by stworzyć jednorodny płyn. Lamesoft jest bardzo gęsty, dlatego najlepiej łączyć go najpierw z mniejszą ilością oleju, dopiero po chwili dodając resztę. Pamiętajcie, że w składzie jest detergent, który przy zbyt mocnym mieszaniu albo blendowaniu (jest to oczywiście zbędne) ulegnie spienieniu i potem trudno będzie pozbyć się wprowadzonego do kosmetyku powietrza. To tyle, więcej pisania niż robienia!

Emolient do ciała i masażu, na poczekaniu.
50% olej ryżowy rafinowany – zawiera sporo tłuszczowych kwasów okluzyjnych – palmitynowy i stearynowy
30% olej słonecznikowy nierafinowany – zawiera witaminę E – przeciwutleniacz i lecytynę – koemulgator
15% olej kokosowy nierafinowany – da zapach i dłuższą smarowność
4,8% olej abisyński lub olej jojoba nierafinowany lub olej makowy nierafinowany lub olej pomidorowy nierafinowany -może ich mieszanka
0,1% imwitor – delikatny koemulgator, nada lepszą smarowność
0,1% kaprylan glicerylu – ekologiczny konserwant – dodatkowo stabilizujący kosmetyki, jeśli macie pojemnik z pompką można zrezygnować z kaprylanu
Wykonanie identyczne jak przy emoliencie kąpielowym. Najpierw odważyłam, kaprylan, imwitor i olej kokosowy, znów podgrzewając wszystko przez kilka sekund, wymieszałam do połączenia składników. Dolałam resztę olejów i gotowe. Użyłam więcej oleju ryżowego i oleju kokosowego (nierafinowany jest bez sensu w tym wypadku), po to by emolient służył też delikatnemu masowaniu i aplikacja była przyjemniejsza. Delikatna skóra potrzebuje kosmetyków o dłuższej smarowności, niezbyt szybkiego wchłaniania, żeby emolient nie “tępił” się podczas aplikacji. Nie obawiajcie się olej kokosowy, mimo, że stały w 20 stopniach, w takiej formulacji co najwyżej nieco zmętni olejek, nie zastygnie. Jeśli tak się stanie, wystarczy postawić butelkę w ciepłym miejscu, nie ogrzewać specjalnie.
Czego unikać w kosmetykach od 1 dnia życia.
Możecie dopasować składy do tego czym akurat dysponujecie, zamiast oleju ryżowego użyjcie nierafinowanej oliwy, zamiast makowego – wiesiołkowy. Lamesoft podmienić na glukozyd decylowy. Użyć innego ekologicznego konserwantu. Pamiętajcie jednak o kilku zasadach:
- dużej ilości przeciwutleniaczy np. ja tutaj zrezygnowałam z witaminy E, bo użyłam zawierającego ją oleju słonecznikowego surowego, jeżeli chcecie dodać inny olej, wystarczy dodatek tokoferolu na poziomie 0,1 – 0,3%
- olejów o działaniu silnie antyseptycznym i mocnym zapachu np. laurowy, czarnuszkowy, gorczycowy, rzodkiewkowy, bacuri, neem, rzepakowy surowy
- dużej ilości silnych detergentów np. betainy kokamidopropylowej, glukozydu laurynowego, scs, sci, dodatek 5% wystarczy, nie ma czego zmywać podczas kąpieli, oczywiście nie mam na myśli wiadomych sytuacji ale wtedy żaden emolient się nie sprawdzi, tylko mydło i woda – to tak z doświadczenia 😉
- aromatów, barwników – oczywiście nie wszystkie są zakazane w kosmetyce dziecięcej, właściwie mało które są zabronione, tyle, że są zbędne dla noworodka, lubisz zapach truskawek – dodaj go więc do własnego żelu pod prysznic
- ziół, nie wiemy jakie nietolerancje może wykazać człowiek będący na świecie dopiero jeden dzień, przyjdzie jeszcze czas na wyciągi ziołowe
W przypadku olejków eterycznych odsyłam po pierwsze do artykułu Herbiness, w którym opisuje działanie oraz ilości w kosmetykach do masażu dzieci wraz z podziałem wiekowym. Znajdziecie tam również źródła literaturowe na temat używania olejków eterycznych w kosmetykach dziecięcych. Po drugie należy też sprawdzać ograniczenia IFRA z aktualnej 49 poprawki, ponieważ olejki mają dużo więcej obostrzeń niż inne substancje kosmetyczne