Opublikowano 4 komentarze

Dębowy balsam po goleniu.

Dębowy balsam po goleniu

Do kompletu z dębowym mydłem do golenia, zróbcie sobie dębowy balsam po goleniu. Znacie kiedysiejsze wody kolońskie, które miały za zadanie dezynfekcję skóry i przyschnięcie ewentualnych uszkodzeń a tak naprawdę wysuszały, ściągały i śmierdziały na kilometr!?

Można inaczej wykorzystując żołędzie, liście i gałązki. Podobnie jak w mydle mamy tu do czynienia z antyseptycznymi substancjami gorzkimi czyli garbnikami, które ściągną i “zamkną” mikrouszkodzenia powstałe w trakcie golenia. Dodatkowo, pielęgnują, bardziej przydatnymi niż w mydle witaminami z grupy B i minerałami. Każda skóra lubi te związki. Wykorzystajmy króla drzew jeszcze raz.

Podobnie jak w mydle do golenia użyjemy żołędzi, gałązek i liści, super jeśli z galasami.

Jako główny olej występuje tutaj ostropestowy. Ostropest jest niedocenianym olejem dla cery dojrzałej, dojrzewającej – powinno być takie określenie! Drugim olej ryżowy – pamiętacie, oryzanol. Męska część gatunku nie ma aż takich problemów z komedogennością, więc nawet sam ryżowy nie zrobi krzywdy twarzy mężczyzn. Natomiast ja na twarz tej konfiguracji nie odważyłabym się nałożyć, bo mam tendencje do zapychania porów.

Receptura na 200g balsamu:

faza wodna 72%

119g odwar z liści, owoców, gałązek dębu (59,5%)

10g nalewka 20% z liści i kwiatów miodunki (5%)

10g gliceryt 50/50 z kwiatów i liści miodunki (5%)

4g napar z mielonej kawy (2%)

0,6g konserwant FEOG (0,3%)

0,4g ałun proszek (0,2%)

faza olejowa 28%

22g olej ostropestowy nierafinowany (11%)

20g olej ryżowy (10%)

5g emulgator xyliance (2,5%)

5g stearynian sacharozy (2,5%)

2g masło shea nierafinowane (1%)

2g olej jojoba GOLD (1%)

opcjonalnie olejek eteryczny kadzidłowiec, mirra lub inny żywiczny

Odwar gotujemy około 30 minut, potem zostawiamy do naciągnięcia i filtrujemy – minimum trzy razy. Trzeba! Może być filtr do kawy. Napar z kawy, to kawusia po prostu, jest tu po to by podbić ciepły zapach dębowego odwaru. Także filtrujemy dokładnie. Te filtraty powinny być przejrzyste. Tak minimalizujemy ryzyko mikrobiologiczne, którego nie niesie ze sobą hydrolat, ale ten znów nie zawiera tego czego potrzebujemy w balsamie po goleniu. Do odwaru wsypujemy proszek ałunowy, który się rozpuści i ściągnie, drobne krwawiące ranki.

Nalewka 20% z miodunki to po prostu zalane wódką 40% i wodą destylowaną, kwiaty i ziele miodunki (każdej odmiany), czyli np 200g wody + 200g wódki 40%. Nie tak się liczy alkoholowe %, lecz my tu nie potrzebujemy stężeń co do trzeciego miejsca po przecinku. Miodunka to dodatkowe polisacharydy, czyli nawilżacze. Również inne pomocne substancje ale w tym przypadku zależało mi na nawilżeniu.

Gliceryt miodunkowy, to zalane gliceryną i wodą destylowaną kwiatostany i liście w proporcji 1:1, możecie dodać po prostu gliceryny ale wtedy tylko 5g, czyli 2,5%, ponieważ w moim glicerycie jest jej tylko 50%. A może macie jakiś inny gliceryt polisacharydowy, z malwy na przykład. Albo kwas hialuronowy, który nie jest ani kwasem ani twórcą młodości tylko zwykłym cukrowcem.

Żywiczne olejki eteryczne robią dobrze skórze, która chcąc nie chcąc uległa podrażnieniom podczas golenia. Stwarzają ochronną powłokę, nie używajcie więcej niż 0,1% całej formulacji, czyli w tym wypadku 0,2g. Chodzi też o zapach. Dębowe garbniki mają swój specyficzny ciepło-cierpki zapach, do tego słodko-mdlące gliceryty plus kawa nadająca charakteru. To wystarczy, nie potrzeba żadnej mięty i cytrusów. Dębowy balsam po goleniu.

Połączenie emulgatora xyliance i stearynianu sacharozy jest ostatnio moim ulubionym. Dzięki tej minimalnej ilości masła shea i jojoby, balsam nabiera luksusowego odczucia na skórze. Bierzcie to pod uwagę, przy tworzeniu swoich formulacji. Niekoniecznie tylko alkohole tłuszczowe typu cetylowy, cetearylowy, robią efekt poślizgu i wow!

Ok, jak zrobić dębowy balsam po goleniu, po kolei.

Odważamy wszystko do jednego naczynia. Tak, nie bójcie się tego, pisałam o grzaniu minutowym substancji wrażliwszych przy okazji emulsji tutaj, pozwólcie że nie będę się powtarzać. Zasada jest taka, że zaczynamy od wrzucania do naczynia składniki o najwyższej temperaturze topienia, czyli kolejno xyliance, shea, stearynian, pozostałe tłuszcze, surowce wodne. Feog jest odporny i zapewnia skuteczność przy podgrzaniu nawet do 90 stopni Celsjusza, a najtwardszy zawodnik z tego zestawu potrzebuje 60 stopni, więc bez obaw. Grzejemy, nie mieszając – to ważne – potrząsajcie naczyniem po prostu co jakiś czas. Na patyczkach łyżkach zostają fragmenty emulgatora, mieszając tworzymy wir i przedłużamy proces, bo to co ma się roztopić kręci się w kółko zamiast siedzieć na dnie gdzie ma najwyższą temperaturę.

Wszystkie składniki odważone w jednej zlewce, wkładamy w kąpiel wodną.
Fot. Mila Wawrzenczyk

Kiedy tylko zobaczycie, że emulgator xyliance już się roztopił, czyli nie ma widocznych płatków na dnie naczynia, blendujcie. Dlatego dobrze robić emulsje w słoiku/zlewce, wtedy można podejrzeć od spodu. Blendujcie na niskich obrotach licząc do trzech, przerywajcie. Znów do trzech, przerwa. Przerywanie blendowania ma na celu ocenę sytuacji, czy już się nie rozwarstwia, ma jednolity kolor, czy może jednak widać nadal smugi oleju w wodzie. Jeśli widać, liczymy do pięciu blendując. Blendujemy trzymając końcówkę na dnie, ma dotykać cały czas dna inaczej zrobicie emulsję – piankę z uwięzionymi pęcherzykami powietrza. To samo nastąpi przy przeblendowaniu. Szczególnie gdy mamy do czynienia z taką ilością cukrów w recepturze.

Nierozdzielająca się emulsja. Fot. Mila Wawrzeńczyk

Tak ja wiem, to jest ciepłe i rzadkie jak kawa z mlekiem, na dodatek z pianką!

Bierzemy naczynie z zimną wodą, wkładamy w nie naczynie z naszym rzadkim płynem, patyczek/widelec i chłodząc mieszamy. Nie nerwowo jak w przypadku roztrzepywania jajek na panierkę, spokojnie i delikatnie. Tak na Waszych oczach kawa z mlekiem przeobrazi się w krem, obiecuję! A to nie koniec, z przekładaniem do dedykowanego pojemnika. Słoiczka czy butelki z pompką poczekajcie co najmniej 10 godzin, idźcie spać albo na wino. Konsystencja ustali się dopiero po tym czasie. Tego typu połączenie emulgatorów jest rewelacyjne właśnie do pompki. Nie było potrzeby regulowania pH. Jednak Ty zawsze swoje sprawdzaj.

Balsam po goleniu. Fot. Mila Wawrzenczyk

Jeżeli coś będzie się działo z emulsją, zawsze miejcie pod ręką lecytynę w płynie, nawet jedna kropla potrafi ustabilizować krem.

Do dzieła i zapraszam na wydarzenie W PAŹDZIERNIKU UKRĘCĘ KREM

4 komentarze do “Dębowy balsam po goleniu.

  1. Potrzebuję pomocy:) zrobiłam wczoraj krem, do rana tylko górna wartstwa przypominała balsam, zamieszałam i teraz jest jak płynna kawa z mlekiem. Mineło od wczoraj 14 h. Czy da się balsam jeszcze uratować? Czy czekać dalej cierpliwie? Ogrzewać? Chłodzić? Proszę o pomoc.

  2. Witam 🙂 a można zamiast xyliance i stearynianu dodać sam plantasens? albo planta i GSC? akurat te mam 🙂

  3. Witaj Milu chce zmienić ten przepis ,mogę ? Na przepis balsam kasztanowy to z racji tego że w innych balsamach nie ma nalewki a tu jest a ja właśnie chce z użyć kasztanowej , jest i gliceryt mam tez te emulgatory mogę jutro zacząć robić . Pozdrawiam. 🙂

    1. Tak Aniu, może podmienić 🙂

Leave a Reply