Opublikowano 14 komentarzy

DEO dezodorant do użycia tu i tam.

DEO dezodorant

Ileż to poszukiwań!? A kamienny ałun, a soda oczyszczona a tłusta brejka na wosku pszczelim, nawet własnoręcznie robiony sztyft w kulce. W chwilach rozpaczy drogeryjny dezodorant, aluminiowy od stóp do głów. Wszystko niewygodne w użycie, zawsze nie tak. Po czym coś puka do głowy, przecież zrób krem. Normalny półtłusty krem! DEO dezodorant.

Po latach męki powstał więc, skuteczny DEO dezodorant 🙂

DEO dezodorant
Dezodorant robiony nocą. Fot. Mila Wawrzenczyk

Do kremów nie pałam miłością jak do mydlenia, więc pokrótce i tylko najważniejsze rzeczy, które mogą się wydarzyć podczas robienia tej formulacji oraz informacje o składnikach.

Pochłanianie nadmiaru potu.

Najważniejszym substratem jest dwutlenek krzemu, nie mylić z krzemionką. SiO2 czysty do analizy. Ponieważ jest lekki jak puch w opakowanie zawierające 250g dwutlenku krzemu bez trudu zmieściłyby się dwa kilogramy oleju kokosowego. Niestety należę do osób, które nie mogą nosić t-shirtów w kolorze szarym. Wiecie o co chodzi 😉 Dlatego pochłanianie nadmiaru wilgoci a raczej jego brak w dezodorantach własnej roboty był dla mnie największym problemem. Aż trafiłam na tą cudowną substancję, która radzi sobie zarówno z nadmiarem potu jak i nadmiarem sebum przy cerze tłustej. Całkiem niezłymi zamiennikami dwutlenku krzemu są wszelkie skrobie – ziemniaczana, tapiokowa, kukurydziana. Elementem ściągającym są również napary lub hydrolaty z roślin o sporej ilości garbników – stanowiące fazę wodną kremu – szałwia, oczar, herbata zielona, czarna.

Nieprzyjemny zapach potu.

W tym wypadku mamy dużo więcej sprzymierzeńców. Chodzi o wszystkie składowe, które mają działanie antyseptyczne jak i maskujące.

Oleje laurowy, kokosowy nierafinowany, być może również babassu i murumuru albo olej z nasion palmy. Czarnuszkowy i pachnotkowy.

Olejki eteryczne rozmarynowy, amyrisowy, sandałowy, lawendowy, drzewo herbaciane a przede wszystkim mirrowy. Zapach kosmetyczny, czyli ładny syntetyk to tylko zapach, nie ma właściwości jak olejki eteryczne.

Soda oczyszczona to wspaniały pochłaniacz wszelkich nieprzyjemnych zapachów. Zapewne znacie sztuczkę ze słoikiem wypełnionym wodorowęglanem, zamkniętym w lodówce. Uwaga nie stosujemy sody na świeżo ogoloną, podrażnioną skórę, należy odczekać.

Receptura.

Skład podaję procentowo, dostosujcie ilość Wam potrzebną do sposobu wykonania. Jeśli macie zamiar mieszać ręcznie zróbcie 50g. Jeśli blenderem okolice 200g to przyzwoite minimum.

Faza olejowa 45%

15% olej laurowy – antyseptyka

15% olej czarnuszkowy – maskowanie

10% wosk pszczeli/roślinny – emulgator

1% alkohol cetearylowy/cetylowy/behenylowy – smarowność – koemulgacja

1% lecytyna słonecznikowa – gładkość – koemulgator (współpracuje z woskiem lepiej niż lanolina)

2% dwutlenku krzemu

1% wodorowęglanu sodu (opcjonalnie)

Oczywiście ani SiO2 ani soda oczyszczona nie są fazą olejową, czyli tym wszystkim co rozpuszcza się w tłuszczach. Jednak ja lubię kiedy formulacja zamyka się w 100% a nie podstawy 100% i dodatki niewiadomo ile. Procenty to proporcje – one mówią o kosmetyku wszystko, posługujcie się nimi, bo warto. W zwykłym kalkulatorze najłatwiej policzyć. Chcemy 200g kremu, więc po kolei 200×0,15 (czyli 15% oleju laurowego) = 30g.

Faza wodna 55%

25% napar z czarnej herbaty – ściągający

24% hydrolat z szałwi lekarskiej – regulujący wydzielanie potu

1% pantenolu – łagodzący podrażnienia

1,5% olejku eterycznego amyrisowego i lawendowego (mniej) – antyseptyka i maskowanie

0,5% konserwant fazy wodnej (użyłam fenoksyetanolu w mieszance z alk. benzylowym)

2% dwutlenku krzemu

1% wodorowęglanu sodu (ocjonalnie)

Znów wodorowęglan i dwutlenek krzemu, tworzące zawiesinę a nie roztwór – po równo do każdej z faz. Ok, a jeszcze jest w recepturach faza C. No jest, tylko ona zawsze należy do wodnej lub do olejowej. A wyodrębnia się ją po to by zwrócić uwagę na składniki najwrażliwsze, które powinny być dodawane na końcu, po przestudzeniu emulsji. Wystarczy czytać zalecenia producenta półproduktów kosmetycznych. Trzecia faza rozpisana na kartce tylko utrudnia ogarnięcie formulacji jako całości. Ja sobie podkreślam wrażliwców i dodaję na końcu.

Wykonanie.

Lubię odważać fazy osobno. Nie trzymam się żadnych woda do oleju czy olej do wody w zależności od ilości poszczególnych, bo to nie ma kompletnie znaczenia. Nie trzymam się też temperatur zbliżonych, leję zimne do ciepłego a mimo to krem zawsze wychodzi. Polecam mniej upierdliwości sobie fundować 🙂

Zawsze roztapiam najpierw emulgator z alkoholem cetylowym. Chyba, że w formulacji są też inne tłuszcze stałe, masła.

DEO dezodorant
Wosk pszczeli i alkohol cetylowy w kąpieli wodnej. Fot. Mila Wawrzenczyk

Dopiero do płynnych dolewam inne oleje, wrażliwsze na temperaturę oraz lecytynę. Z tego oczywiście wychodzi kupa jak na zdjęciu poniżej. Tak robię ze wszystkimi, ponieważ nie jest to już grzanie a właściwie obniżanie temperatury, więc nie dajmy się zwariować, że nagle przy mniej niż 40 stopniach Celsjusza, wszystkie własności wrażliwszych tłuszczów wyparują.

Dolany o. laurowy i czarnuszkowy. Fot. Mila Wawrzenczyk

No i teraz są dwa wyjścia. Albo to mieszać aż się ponownie roztopi wosk i alkohol cetylowy albo mieć w nosie i działać dalej.

Faza wodna z proszkami. Fot. Mila Wawrzenczyk

Do zimnej fazy wodnej z pantenolem i konserwantem dosypałam odważone proszki. Powstała jeszcze większa kupa, która po kilkudziesięciu sekundach blendowania zamieniła się w emulsję. Napowietrzoną emulsję jak to zwykle bywa przy użyciu blendera.

DEO dezodorant
Prawie gotowy krem – dezodorant. Fot. Mila Wawrzenczyk

Szczegóły są ważne:

  • olejki eteryczne dodajemy na sam koniec, po schłodzeniu emulsji do temperatury między pokojową a temperaturą ciała
  • łączenie faz przeprowadzamy w tym samym garnku, w którym roztapialiśmy emulgator z alkoholem cetylowym, oczywiście po zdjęciu z ognia
  • nie musicie mieszać roztapiającego się emulgatora, to pójdzie samo
  • kiedy widzimy początek emulgowania wyciągamy z garnka aby masa zaczęła się chłodzić – polecam bardzo ten sposób, naprawdę zawsze się udaje, szczególnie gdy ręcznie mieszamy łyżeczką lub widelcem
  • jeśli wszystko bardzo się rozwarstwia zestala się na powrót wosk, wkładamy z powrotem do garnka z gorącą wodą, nadal mieszając, postępujemy tak nawet kilkakrotnie jeśli wszystko uparcie nie chce emulgować
  • mieszanie ręczne trwa nawet kilkanaście minut, nie poddawajcie się
  • zamiast mieszać możemy szybko zakręcić szczelnie słoik i szejkować
  • jeśli krem wydaje się zbyt rzadki, uspokójcie się – na drugi dzień osiągnie odpowiednią konsystencję
  • bąbelki powietrza uciekną jeśli przed nałożeniem do słoika wygonimy je łopatką (przy okazji wkręcania olejków eterycznych) a potem jeszcze można postukać słoiczkiem
  • nie zawsze używam wit. E jako antyutleniacza (czyli konserwantu fazy tłuszczowej)
  • konserwanty dzielą się na te rozpuszczalne w tłuszczach i te rozpuszczalne w wodzie, więc używamy ich odpowiednio do tożsamej z nimi fazy
  • zawsze używam najmniejszej ilości konserwantu zalecanego przez producenta
  • najważniejsze przykazanie czystość i higiena, wszystkie sprzęty i opakowania wyparzamy i dezynfekujemy np. alkoholem (najskuteczniejszy na różne formy drobnoustrojów to 70%) z dodatkiem kwasu bursztynowego

PS. sorry za ciemne zdjęcia, noc rządzi się swoimi prawami.

14 komentarzy do “DEO dezodorant do użycia tu i tam.

  1. Dezodorant świetny, pomimo charakterystycznego zapachu jakoś mi z nim po drodze. Mogłabym go wąchać cały czas. Zrobiłam więcej. W połowie zużycia pierwszego słoiczka zaczął się rozwarstwiać. To samo w drugim, nieużywanym opakowaniu. Olej wyraźnie pływa. Proporcje i skład z przepisu. Sposób wykonania też – za zielona jestem aby kombinować. Proszę o poradę jak to naprawić? Podgrzać wszystko i mieszać na nowo? Czy wymaga dodania dodatkowego składnika (ile i czego)? Będę wdzięczna za instruktarz. Pozdrawiam, Anna

    1. Nie, podgrzewanie nie ma sensu, po prostu wymieszać. Również mi się tak czasem zdarza.

  2. Wdzięczność Milu, to najlepszy dezodorant jaki kiedykolwiek robiłam, a połączenie oe amyris i lawenda po prostu genialne.
    Dobrze, że napisałaś żeby się nie zniechęcać jak nie wychodzi, mi nie wychodziło cztery razy. Za piątym było wow. Może i za czwartym byłoby dobrze ale spanikowałam że trochę grudkowe. Wywaliłem blender i na 200 g mieszkałam widelcem. Dałam radę 😁
    Pozdrawiam cieplutko
    Dorunia

  3. I chyba jeszcze jedno pytanie, czy dwutlenku krzemu dodaję i do FW i FO, razem 4%, czy tylko do FW 2%, bo coś się pogubiłam? Pozdr Lucyna

    1. Razem 4%, rozpisałam tak żeby było obrazowo, dwutlenek krzemu dysperguje, czyli zawiesza się w czymś, natomiast nie rozpuszcza w niczym.

  4. A czy dwutlenek krzemu może zastąpić ziemią okrzemkową? Czy to może jedno i to samo ☺️? Pozdr Lucyna

    1. Nie jedno i to samo, ale jeśli masz bardzo miałką ziemię to śmiało 🙂

  5. A ha stosuję olej koko (+ masło kakaowe dla utwardzenia, zwłaszcza latem) + skrobia ziemniaczana + soda. Wszystkiego w równych proporcjach. Też jest to taki rodzaj kremu, którym smaruję pachy. I dużo łatwiejszy dk zrobienia, bo tylko rozpuszczamy tłuszcze i dk tego dodajemy sodę i skrobię. Gotowe 🙂

    1. Katalein, dla mnie jest zbyt drażniący i za słabo działa.

  6. Mila ta lecytyna jest w proszku czy w płynie?

  7. Muszę ukręcić. Jak na razie stosuję brejkę z kokosa, shea, mąki ziemniaczanej, sody, wody utlenionej i olejków. Swoją funkcję spełnia idealnie. Działanie jest super. Tylko tak jak piszesz – nie do końca jestem zadowolona. Podczas nakładania trzeba mieć umywalkę lub wannę pod ręką bo się zsypuje soda i mąka… Taki krem to by było normalnie spełnienie marzeń…

Leave a Reply